niedziela, 2 września 2012

przyjaźń

Wakacje tegoroczne obfitowały w rozmyślenia moje i rozmowy na temat znajomości, przyjaźni, kontaktów. Jak to się dzieje, że znajomości bywają tak złożone i skomplikowane, że dwie osoby podobnie nam bliskie możemy dwojako nazwać. Jedna będzie znajomą, a druga kumpelą.
Zastanawiam się jak to jest, że jedni mocno oszczędzają słowa "przyjaciel", a inni nazywają tak prawie każdego. Zaliczam się do tej pierwszej grupy... i nie wiem czy mam się z tego cieszyć czy też nie. Kim jest ten przyjaciel? Można naczytać się mądrości na ten temat, cytatów całą  knigę... że to ten co podnosi, kiedy nasze skrzydła zapomniały jak latać... że o 3 rano dzwonisz, że jesteś w więzieniu i on jedzie... i chyba ratuje z opresji a może dowozi pomarańcze za kratki... że masz z nim tysiące wypłakanych godzin... że nie musi się ciebie pytać czy może przyjść, tylko przychodzi itd.  I tak to wygląda?? Nie wiem.
Będąc osobą w wieku w jakim jestem, dojrzałam do tego, by pewne znajomości z podstawówki nazwać przyjaźnią. I mimo tego, że nie były one z motylami w brzuchu, to po latach widzę, że były prawdziwe...  są.... choć te znajomości są inne, ale sentyment tamtych czasów w nas siedzi i do dziś jest szczerze serdeczny. Z późniejszymi znajomościami mam większy kłopot, bo one coraz bardziej się komplikowały. Dochodziło więcej problemów, sytuacji, które często utrudniały kontakty i szczerość. Przyszły obietnice, górnolotne słowa, które po jakimś czasie dziwnym sposobem zniknęły. Nic się nie wydarzyło a kontakt jak pięknie przyszedł tak też uroczo się ulotnił. Więc na co komu taka szopka? Ale spokojnie - ja z tym problemu nie mam, więc może nie było to prawdziwe, choć do dziś jest życzliwe.
Więc co... przyjaciel to ktoś z kim prześmiejesz się całą noc? A może to ten, który wychylił z Tobą litr mojito? A może to osoba z którą potrafisz i chcesz rozmawiać o rzeczach ważnych? A może to ta do której dzwonisz jak tylko weźmiesz telefon do ręki?  Myślę, że jest to kompilacja tego wszystkiego.... plus to "COŚ" co nas do siebie ciągnie i co chyba jest bardzo istotne... bo przecież jedni są znajomymi, a inni kumpelami, a jeszcze inni.... przyjaciółmi. Oprócz tej całej znanej wszystkim przyjacielskiej litanii ważna jest szczerość w znajomości... i można też dostać szczerością po twarzy - często pouczającą !
Przyjaciel nie zna banalnego słowa pocieszenia "będzie dobrze" - on zna innych słów tysiące...  pamięta co się wydarzyło u ciebie 3 miesiące temu....i pyta czy się coś zmieniło... zna twoje wady... wie, że nic nie działa w jedną stronę - i się tego trzyma... lubi z tobą przebywać, rozmawiać... i jest mimo wszystko.  Czy musi znać wszystkie twoje myśli i tzw. sekrety? Nie sądzę...  ale musi  ci ufać....
I czasem łapię się na tym, że mam przyjaciół tam, gdzie ich wcale nie szukałam i nigdy w taki sposób o nich nie myślałam. Więc chyba warto czasem otworzyć oczy i przestać szukać bratnich dusz gdzieś "daleko" wśród ludzi, którzy kompletnie tego nie doceniają... skoro ma się tych od serca tuż "obok" :)
Według mnie przyjaciółką jest taka dziewoja, która oprócz czubka własnego nosa widzi też czubek nosa drugiej osoby, a kiedy nastaje gorszy czas umie powiedzieć "Stara, wiem, nawalam... wybacz".
Ot... i właśnie taka owa do mnie zadzwoniła, bo sałatkę robi - to też dobry powód ! :)