niedziela, 30 grudnia 2012

i obym nigdy nie zapomniała...

Zrobiłam sobie kawę, latte z posypką z cynamonem, kardamonem i innymi cudami zdobiącymi smak cudnych kaw. Patrząc na kubek, którego jeszcze nie zdążyłam zbić (uff!, bo ostatnio swoje dwa ulubione kubki wysłałam na wieczny spoczynek ) przypomniały mi się czasy kawowe - właśnie t a k i e ! Miałam kilka lat temu taki rytuał z koleżanką Szpilką - kawa w Empiku. Tamta kawa smakowała zupełnie inaczej niż ta teraz pita przeze mnie... tamtej smaku dodawały różne sytuacje, wiek w jakim wtedy byłyśmy, to co miałyśmy w sercu i na językach. Tam kawę piło się w towarzystwie książek i gazet, które niejednokrotnie przeglądałyśmy sącząc czarny napój... tam były dziwne spotkania, konkursy a i nawet małe koncerty. Dobra to była kawa...
I od kawy w Empiku przeszłam do innych miejsc, które ewidentnie kojarzą mi się z jakąś konkretną osobą lub grupą ludzi. Gdzie zaglądałam tam i nie czułam się obco... a raczej spotykałam się z uśmiechem barmana, kelnera, właściciela, który doskonale mnie/nas kojarzył. Innym takim ważnym punktem i notabene znajdującym się od Empiku zaledwie kilka kroków była Cegielnia. A tę z kolei w moich wspomnieniach kojarzę głównie z Karoliną, mimo że chodziłam tam też z innymi znajomymi. Nigdy nie zapomnę grzanego wina, piwka czy ciabat wciągniętych w towarzystwie owej koleżanki z którą właśnie w Cegielni się bratałam. Ile myśmy tam przegadały... nawet sam kelner uśmiechał się na nasz widok... i przynosił wino, choć wcale  żadna nie zamawiała. Pewnie wiele słyszał :) Nie zapomnę tego specyficznego zapachu i atmosfery, która towarzyszyła nam od Lektora zaczynając a na przyjaźni kończąc :)
W tle zaszuflowała mi się szanta.... a i z tym mam konkretne wspomnienia. Szanty, Łykend, kółeczka na  rynku i masa koncertów zdecydowanie należą do Doroty - mojej wieloletniej kompanki od zadań specjalnych. To z nią przesiadywałam na koncertach do białego rana, wracałam do domu pierwszymi dziennymi pociągami lub na nogach. To ona w imię naszej przyjaźni znosiła czasem nudne dla niej koncerty, a ja znosiłam i tolerowałam jej kolegów punków z rynku. Rozumiałyśmy się bez słów. I z nią też kojarzyć mi się będzie Teatr Współczesny.... nikt tak nie kochał teatru i aktorów jak my dwie :) hahahaha I co lepsze... wiem, że dziś wystarczy jeden telefon i jeśli tylko mamy wolną chwilę. to cofamy się w czasie i działamy podobnie jak wtedy.
Dopijam powoli kawę ale pisać mogłabym jeszcze długo. Pewnie będę, bo to piękny kosz wspomnień w którym się znajduje cała wspaniała elita ludzi. Szkoda by było o tym zapomnieć...