Długo nosiłam się z zamiarem napisania tu notki. Ale zawsze
jakoś nie był to dobry moment. Pomysł na wpis chodził mi po głowie kawał czasu
ale musiał do końca dojrzeć. Wpis ten nie będzie niczym nadzwyczajnym i
odkrywczym, ponieważ będzie poświęcony jednej osobie, której pamięć i kilka
słów na tym blogu się należą.
Czasem sobie myślę, że mnie mało co już zaskoczy w tym życiu
– jeśli chodzi o znajomości i kontakty. Ludzie się pojawiają i znikają…
znajomości przechodzą swój okres wzlotów i upadków. Jedne bywają bardzo intensywne,
inne mniej. Takie życie. Ja jednak od
pewnego czasu mam koło siebie niezwykle ważną dla mnie już osobę. I ta
znajomość jest dla mnie zaskoczeniem i jednocześnie darem. Zrodziła się
przyjaźń –prawdziwa i bezinteresowna. W dzisiejszych czasach o taką trudno. Dla
mnie o tyle to szczęście, że mam blisko siebie taką osobę, której mi brakowało.
Sporo ważnych dla mnie ludzi mieszka gdzieś w Polsce i o kontakt codzienny nie
jest łatwo. A jednak te kontakty codzienne, wspólne otoczenie, problemy mają
czasem ogromne znaczenie – zwłaszcza, kiedy ma się z kim je przeżywać. Kto mnie
zna ten wie, że jestem bardzo oszczędna w uzewnętrznianiu się, w okazywaniu
miłości, w obietnicach i pewnych ważnych słowach. Ale teraz z przekonaniem mogę
nazwać tę znajomość przyjaźnią. Wierzę w nią i ją czuję. Polega ona przede
wszystkim na dawaniu, a nie tylko braniu. Na znoszeniu nawzajem swoich humorów,
nerwów i być może wad. Ja znoszę… ale J. znosi jeszcze więcej, dużo więcej. To
przyjaźń opierająca się na szczerości – przez co można usłyszeć kilka słów
niekoniecznie podobających się. To też przyczynia się czasem do spięć i
mocniejszej wymiany zdań. Przez tę
znajomość spłakałam się kilka razy, bo docierało do mnie jaka jestem głupia i niepoważna
w pewnych sytuacjach. I to też mi się podoba w tej relacji, że nawzajem się prostujemy
jeśli trzeba. J. nie słodzi – nie jest
cukierkowa. Na wiele rzeczy zwróciła mi uwagę- dzięki temu staram się nad nimi
pracować i coś zmienić. Dostaję czasem taką szczerością po twarzy, której się
nie spodziewam i jednocześnie mało kto się na nią kiedykolwiek odważa. W tej znajomości pojawiła się już taka więź –
codzienna. Myślimy o sobie i o sobie pamiętamy. Troszczymy się o siebie
nawzajem, martwimy, wspieramy, trzymamy kciuki, pomagamy sobie. Dbamy o tę
przyjaźń – a to najważniejsze. Bo nic nie działa w jedną stronę.
Już dawno miałam dokonać tego wpisu, bo zdecydowanie on się
J. należy. Z dedykacją dla niej i jej rodziny. Nie wiem co będzie dalej i czy
nasza znajomość przetrwa. Myślę, że tak, bo ma ku temu podstawy. A przede
wszystkim w tej przyjaźni biorą udział osoby, które wiedzą na czym ona polega.
To jest naprawdę całkiem ciekawy film J
Ja jestem szczęściarą, że w nim gram… a J. jest szczęściarą, że ma mnie ! J ha !! Muszę powiedzieć
to za nią, bo ona sama się do tego nie przyzna hehehe.
Godzina 01:14. Czas spać…. Ale musiałam to napisać.