niedziela, 4 listopada 2012

grzęda

"słowo grzędziary" - usłyszałam niedawno i wiem, że to słowo jest wszystko warte. Złamane grozi wykluczeniem z kurnika :) Brzmi to wszystko dziwnie - ale dla kilku ludzi ma znaczenie magiczne, mimo że grzęda kompletnie się z niczym wyjątkowym nie kojarzy.
Grzęda to miejsce, klimat ale przede wszystkim ludzie. Ma ona swoją siedzibę w Bieszczadach i rozumieją ją tylko bywalcy tego miejsca. Przypuszczam, że sami właściciele tych "czterech ścian" nie zdają sobie sprawy, że stało się ono miejscem kultu - nie okultyzmu, choć wiedzy tajemnej tam nie brakuje :)
Wiadomo jest, że klimat miejsca tworzą ludzie i nam się właśnie udało stworzyć coś, co cieszy nas od lat, co łaskocze nasze czasem dziwne poczucie humoru, co ładuje nas pozytywnymi emocjami. Zjeżdżamy się na grzędę z różnych zakątków kraju. Nie widzimy się czasem rok, pół roku, dwa-trzy miesiące... a będąc tam na miejscu mamy wrażenie, że tego czasu pomiędzy jednym a drugim spotkaniem po prostu nie było. Dobrze się dobraliśmy... wróć ! Dobrze nas los dobrał :)
Na grzędzie nie ma udawania. Tam wychodzą wszelkie wewnętrzne zmory. Nie ma ignorowania - wszyscy o siebie nawzajem dbamy. I nawet wykazujemy zainteresowanie jeśli ktoś na noc nie wróci :) Chcesz się wyspać? Zapomnij.... na pewno wtedy będzie najlepsza okazja do śpiewania "Hej, szable w dłoń", Hanki Banaszak lub dla odmiany "Szklanki wody" wiadomokogo oraz zaśmiewania się z siebie nawzajem lub też z kota, który na pewno wypala nasze fajki za oknem.
Na nudę też mamy sposób - możemy zapewnić wycieczkę krajoznawczą o godzinie 23 po kolegę... 35 km w jedną stronę :) Co kto lubi...
Otwartość grzędy nie ma granic. Tam nie zabawią długo buce, osoby wyjałowione oraz odarte z poczucia humoru. Grzęda to ludzie w pięknym bieszczadzkim miejscu.
I bądź pewny/a, że nikt Cię serdecznie w drzwiach nie przywita !!! :):):)