czwartek, 25 lipca 2013

lipiec tu

Lipiec to dla mnie miesiąc wakacji, ale takich spędzanych głównie w domu z tzw. spontanami. Lipiec w tym roku to miesiąc nadrabiania zaległości w spotkaniach ze znajomymi. Z którymi w ciągu roku widzę się rzadko, a być może powinnam częściej. To czas totalnego luzu, książek, filmów, programów telewizyjnych przy których w ciągu roku zdarza mi się zasypiać z racji zmęczenia. Lipiec to dla mnie w tym roku również wyjazd do Opola do słynnego amfiteatru na koncert IRY. Moja koleżanka jest wielką ich fanką i jak jeszcze w maju rzuciła hasłem wyjazdu - to ja oczywiście bardzo chętnie. Nie dlatego, że jestem miłośniczką tych dźwięków ale dlatego, że IRA to klasyka i dobry polski rock, ale i dlatego, że uwielbiam koncerty na żywo i raczej wiedziałam, że nudzić się na takowym nie będę. I tak też było.... IRA wyrwała ludzi z siedzeń i tych siedzących pod sceną ale i tych ulokowanych gdzieś na balkonie. Urzekli mnie fajną energią, szczerością taką oraz brakiem nudnego pitolenia między piosenkami - w stylu "kochamy Was", :jesteście najlepsi". Kiedy słyszę takie teksty na koncertach to bierze mnie na wymioty. Zwłaszcza, kiedy domyślam się, że leci to z automatu. Bo w przypadku znanych mi bliżej zespołów wiem, kiedy mówią oni podobne teksty autentycznie prosto z serca, bo ich coś w ludziach czy miejscu urzekło. To się da też wyczuć z atmosfery koncertu. Ale kochać pół Opola, Gdańska czy Poznania tylko dlatego, że kilka osób skacze pod sceną i śpiewa refren piosenki - no to lekka słabizna. Do mnie w każdym razie to nie przemawia. I właśnie to mi się w Gadowskim podobało - zero wazeliny, zero przydługawych opowieści dziwnej treści jak to miał natchnienie, kiedy pisał tę piosenkę. Krótko i na temat. Kilka słów, żart, zachęcenie ludzi do zabawy w żartobliwy sposób. To było to. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że czasem trzeba pogadać, bo przecież bywam na takich koncertach, gdzie między piosenkami sporo się mówi - ale to też wszystko zależy od tego co się mówi i jak się mówi. Jak mówi się z sensem, żartem i przesłaniem to można słuchać :):)
Generalnie zaliczam ten koncert do udanych i z chęcią pójdę na kolejny. Polecam !
Oprócz Iry grał też LemON. Tu moje odczucia już nie są tak wspaniałe. To chyba zespół nie pod mój smak i gust. Bardziej chyba dla młodzieży, bardziej teatralny. Tak to czuję. Na szczęście w Amfiteatrze sprzedawali piwo, więc koncert owego zespołu był dobrym momentem by się napić i pozwiedzać Amfiteatr. I na ten przykład wiem, że jeśli kiedykolwiek przyjedzie mi tam być i siedzieć na numerowanych miejscach, to na pewno nie będę siedzieć w ostatnim i przedostatnim rzędzie ! Ha ! To jest dobre miejsce jeśli się chce mieć piwo, frytki i pizzę na plecach :):):) Za ostatnim rzędem jest cała gastronomia, więc myślę, że siedzenie tam nie jest wcale przyjemne :):) My siedzieliśmy w 2 rzędzie na samym środku, pod daszkiem, więc padający deszcz nas nie tykał - i tego się zawsze trzymajmy :):)