poniedziałek, 22 kwietnia 2013

wtorek, piątek i niedziela

Od 11 lat znam zespół Małżeństwo z Rozsądku i od tego czasu towarzyszy mi w życiu ich twórczość oraz czasem i oni sami. A tu kilka dni temu obchodzili swoje 20 lecie... Oczywiście byłam na owym koncercie, bo nie wyobrażałam sobie innej opcji... Pominę fakt, że mój odbiór na koncercie był średni, bo trzeba było pogadać z ludźmi, których nie widziało się szmat czasu. Tego typu spotkania są już tak rzadkie, że to aż przykre. A przecież kiedyś widywaliśmy się dużo częściej. Jak to wszystko się zmienia. Nawet rozmowy bywają już inne, dziwne czasem albo w ogóle ich brak. Niemniej do Rozsądków mam sentyment ogromny z różnych względów. Pamiętam pierwszy mój ich koncert - Łykend 2002... cała masa zespołów, wokalistów występujących przed nimi, którzy wynudzili mnie na śmierć niemalże... a oni zaczęli grać chyba o 1 w nocy... na sali przerzedziło się mocno, bo co niektórzy wymiękli... a ja dopiero się ożywiłam :)  Co śmieszniejsze... wtedy także występowała Gocha i oczywiście modliłam się by zeszła ze sceny, bo nie jej chciałam słuchać :) hyhyhyhy I jak to śmiesznie w życiu bywa, jak to los potrafi pisać fajne scenariusze i jak to człowiek mądrzeje na starość... po latach ową Gosię Wojciechowską poznałam i uwielbiłam miłością najpierwszą jako człowieka, przyjaciółkę i jako artystkę, aktorkę. Gdybym wtedy wiedziała...
A z Rozsądkami mam kilka worków wspomnień z czasów, kiedy miało się jeszcze czas na koncerty wyjazdowe, głupawkę i jakieś niespodzianki :) A przede wszystkim miało się Szpilę pod ręką z którą się działało w temacie:)

Kilka dni później zawędrowałam na Spotkania przy Gitarze. Nie trzeba tłumaczyć - nazwa wszystko mówi. Fajna inicjatywa ludzi z klimatów szantowych. Śpiewanki w knajpie na luzaka zupełnie. Muszę przyznać, że tego typu klimatu mi we Wrocławiu brakuje, bo on kojarzy mi się głównie z Bieszczadami, ogniskami i legendarnym i kultowym za czasów "Bieszczadzkich Aniołów" - barem Troll. W którym to takich spotkań z gitarą, zwłaszcza w sierpniu, była cała masa. Tysiące wyśpiewanych piosenek turystycznych, poetyckich, hektolitry wypitej wódki i piwa i kilkadziesiąt osób, które przybywały tam co roku przez lata. I o proszę... mam namiastkę tego w moim mieście... polecam !! Fajna impreza w fajnym miejscu - pub Salonik:)

A niedziela pobiła wszystko, bo uwaga - wylądowałam na żużlu :) Tego jeszcze nigdzie nie grali, by Fasolu było na żużelu ! Kiedyś musi być ten pierwszy raz ! Piękny, słoneczny dzień, Stadion Olimpijski... i piwko. Zdążyłam już zapomnieć jak dobrze smakuje piwo sączone wiosną, w chwili takiej kompletnej beztroski. A to wszystko za sprawą mojej Iwonki, która zaskakuje mnie na każdym kroku :)