Nowy Rok - nowe możliwości.... to się okaże.
Zaczął się dobrze i wesoło, bo końcówka roku była raczej psychicznie kiepska. Samej siebie nie mogłam znieść i do tego trułam otoczenie i się na nim wyżywałam. No życie... jak to mawiał pewien Michał.
Z pozytywów, które mnie ostatnimi czasy łaskotały w głowę, to fakt, że mam w pracy dobrą ekipę do wszelkich wyjść. I jakże miło jest usłyszeć: mąż zostanie z dziećmi - idziemy !! No i szłyśmy... to na sambę.... to na nie sambę :P Fajnie, że jednak są ludzie, którzy nie są przywiązani łańcuchem do domu, dzieci i chłopa... tylko w całej swojej miłości do rodziny - znajdują także czas na własne przyjemności i na to, by cofnąć się kilka lat do czasów, kiedy imprezowanie na mieście było czymś codziennym :) Taka forma kuracji - odmładzającej.
I na jednej z takich imprez wykluł się też pomysł na to, gdzie spędzę Sylwestra - a raczej pod jakim hasłem "Dziwki i Alfonsi" :) No i pięknie. Na to hasło "obruszył" się lekko ojciec moich przyszłych dzieci.... no bo jak to... ja na takiej imprezie... a on po drugiej stronie Polski akurat. Cóż.... musiałam mu to powiedzieć "ojj.... będę dziwką tylko jeden wieczór.... no chyba że się Sylwester przedłuży" :):):)
Z pozdrowieniami dla Łukasza :):)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz